white textile on white table
08 kwietnia 2025

Twarze rodzica, który NISZCZY dziecko w sporcie
 
 (I NAWET O TYM NIE WIE) !!!

To nie trening czyni mistrza. Nie dieta. Nie liczba godzin na sali. Nie najlepszy sprzęt ani najdroższy obóz. To, co naprawdę tworzy – albo rozwala – młodego sportowca, to relacja z Tobą. Bo zanim dziecko zwiąże buty, zanim odbije piłkę, zanim w ogóle zacznie rywalizować – ono najpierw patrzy na Ciebie. Nie na trenera. Nie na tabelę wyników. Na Ciebie. I zadaje sobie jedno pytanie:

„Czy ja jestem kochany – bez względu na to, czy wygram, czy przegram?”

I wtedy Ty wchodzisz na scenę. Cały na biało. Z sercem na dłoni. Z miłością, z ambicją, z dobrą intencją. Ale czasem – wchodzisz też z bagażem. Z maską. Z oczekiwaniem. Z niezrealizowanym własnym snem. I zanim się zorientujesz, sport przestaje być przestrzenią wolności dla dziecka – a zaczyna być egzaminem. Codziennym testem wartości.

Nieświadomie, z całym przekonaniem, że robisz dobrze – zakładasz maski. Maskę ambicji, maskę zawiedzionego marzenia, maskę perfekcjonizmu. I nie dajesz mu tego, czego ono potrzebuje najbardziej – emocjonalnego bezpieczeństwa.

Dziecko, które wie, że nic nie musi udowadniać, żeby być kochane – gra odważnie, z pasją. Ale dziecko, które nauczyło się, że emocje są słabością – zaczyna je ukrywać. Tłumić. Przestaje mówić, gdy się boi. Nie płacze, gdy boli. Bo wie, że za łzy jest cisza. Za strach – zawód. Za przegraną – chłód. Inne dzieci robią wszystko, by zasłużyć. Ćwiczą do upadłego, analizują każdy błąd, przepraszają po każdym meczu. Bo nauczyły się, że miłość trzeba sobie wybiegać. Że wsparcie jest tylko wtedy, gdy są najlepsze. I że jeden zły dzień może kosztować wszystko.

I wtedy dzieje się coś, co łamie serce każdemu, kto potrafi patrzeć uważnie. Dziecko, po genialnej akcji. Po rzucie za trzy. Po asyście, która odwraca losy meczu. Zamiast się cieszyć, szuka wzrokiem Ciebie. Skanuje trybuny. Twarze. Patrzy, czy jesteś. Czy widziałeś. Czy reagujesz. Bo nie gra po to, żeby wygrywać. Gra po to, żebyś Ty skinął głową. Uśmiechnął się. Pokazał, że zauważyłeś, ale nie to co zrobił, tylko jego. Bo to Twoje spojrzenie jest dla niego większą nagrodą niż każdy puchar. I kiedy go nie ma – cała magia znika. Zostaje tylko pytanie: „Czy wystarczyłem?”

Są też dzieci, które grają w emocjonalnej niepewności. Nigdy nie wiedzą, co dziś spotkają: dumę czy rozczarowanie. Uśmiech czy obojętność. Raz słyszą: „Jestem z Ciebie dumny” – a chwilę później: „Stać cię na więcej”. To dzieci, które nie wiedzą, czy porażka oznacza lekcję – czy utratę miłości. To dzieci, które nie przestają grać – ale przestają oddychać.

Sport ma potężny potencjał i narządzie. Potrafi budować charakter. Uczy wytrwałości, pracy, pokory. Ale tylko wtedy, gdy w domu nie ma pola minowego. Gdy rodzic nie jest źródłem lęku. Gdy nie trzeba grać dla przetrwania – tylko dla radości.

 

Bo możesz mówić: „Kocham zawsze”. Ale dziecko czuje, czy to prawda.

Możesz mówić: „Wspieram” – ale ono widzi Twoją minę, gdy nie ma medalu.

Możesz mówić: „Jestem z Ciebie dumny” – ale ono słyszy Twoje porównania do innych.

 

I wtedy sport przestaje być przyjemnością. Staje się próbą lojalności. Obowiązkiem. Walką o to, by nie zostać samemu. Nie musisz krzyczeć, żeby ranić. Nie musisz karać, żeby dziecko poczuło się gorsze. Wystarczy, że milczysz, gdy najbardziej potrzebuje Twojej obecności. Wystarczy, że westchniesz, gdy dało z siebie wszystko. Wystarczy, że przez jeden komentarz zamienisz jego wysiłek w porażkę.

Bo dziecko, które całe życie goni za Twoją aprobatą – nie biegnie po zwycięstwo.  Biegnie po miłość. Po akceptację. Po Twoje ciepło. Nie każdy rodzic zakłada maskę z premedytacją. Ale każda maska – nawet ta „z miłości” – może zostawić ślad.

Dziś nie chodzi o wiedzę z psychologii. Nie chodzi o bycie idealnym. Chodzi o bycie obecnym. Autentycznym. Prawdziwym.

 

Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj siebie: Czy moje dziecko czuje się przy mnie wystarczające – nawet wtedy, gdy przegrywa? Jeśli nie – to czas zdjąć maskę. Zanim zrobi to Twoje dziecko. I zobaczy, że cała wasza relacja była grą.

 

To nie poradnik. To lustro. Patrz uważnie. Dla siebie. Dla niego. Dla niej. Dla dziecka, które tak bardzo chce czuć, że nie musi zasługiwać – żeby być kochane.

UMÓW WIZYTĘ

Zadzwoń: +48 508 588 074